Na Ziemię przybywa Nameczanin, zwany Lordem Slugiem. Stosunkowo szybko zdobywa Smocze Kule i odzyskuje dawną moc. Jego cel jest jasny – wyrządzić ziemskiemu padołowi nieodwracalne szkody. Czy Goku wraz z przyjaciółmi powstrzymają potwora?
Nie będzie wielkim spoilerem, jeśli powiem, że tak, albowiem czwarta kinówka Dragon Ball Z to kolejna radosna nawalanka z happy endem. Fabuła oczywiście należy do prostych, przewidywalnych i służących ukazaniu pojedynków na pięści i pociski w wykonaniu Goku, Gohana, ich przyjaciół oraz wrogów.
Starcia z opryszkami Lorda Sluga są nawet niezłe, ale ustępują kilku innym filmom kinowym z cyklu Dragon Ball Z. Natomiast sam Główny Zły nie należy do najciekawszych, zwłaszcza jeśli go zestawić z innymi złymi Nameczanami – starym i młodym Piccolo.
Akcja umiejscowiona jest mniej więcej przed wyprawą na Namek, zatem możemy spotkać m.in. Goku, Gohana, Kuririna i Piccolo. Epizodycznie pojawiają się Chi Chi (nawet raz przyjdzie jej walczyć), Bulma z ojcem, Oolong, Yajirobe oraz Kame Sennin.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz